Mimo deklaracji Adama Glapińskiego (który jest prezesem NBP oraz członkiem Rady Polityki Pieniężnej), podczas październikowego posiedzenia Rady podjęto decyzję o podniesieniu stóp procentowych. Już z wcześniejszych wypowiedzi krążących po mediach i internecie można było się domyślić, że w obrębie tego ciała decyzyjnego nie ma zgodności odnośnie dalszej polityki pieniężnej. Teraz okazuje się, że rozbieżności są bardzo duże i Glapiński prawdopodobnie po prostu został przegłosowany.

Upubliczniony przez NBP protokół posiedzenia Rady pokazuje, iż zanim została podjęta decyzja o podniesieniu stóp, w tym stopy referencyjnej z 0,1% na 0,5%, członkowie RPP odbyli burzliwą dyskusję o inflacji i rosnących cenach. Przypomnijmy, że prezes Glapiński konsekwentnie utrzymuje, iż inflacja w Polsce ma źródła niezależne od polityki pieniężnej. Co do tego w Radzie osiągnięto raczej konsensus – inflację napędzają głównie wywindowane ceny surowców, paliw oraz energii elektrycznej.

Z wcześniejszych decyzji RPP można wywnioskować, że większość rady uważała, że kredyty w Polsce nadal powinny być rekordowo tanie. Jednak coś się musiało zmienić, skoro 6 października niespodziewanie stopy wzrosły. Wzrost był łagodny, zaledwie o 40 punktów bazowych, jednak nie należy zapominać o tym, iż na spotkaniu pojawił się nawet pomysł natychmiastowego wzrostu do 2%. Jego autorem był Kamil Zubulewicz, jednak nie udało mu się zdobyć poparcia pozostałych członków Rady.

Według osób zasiadających w RPP, perspektywy dla polskiej gospodarki są nadal bardzo dobre. Przemysł co prawda nieco wyhamował, co jest spowodowane trudnościami na rynku surowców, jednak wzrost PKB był nawet wyższy od oczekiwanego. Do tego systematycznie i dynamicznie rosły wynagrodzenia. Co ciekawe, Rada uważa, że nie jest to początek tzw. spirali inflacyjnej (spirali płacowo-cenowej), ale efekt wzrostu wydajności.

Rada Polityki Pieniężnej przyznaje też, że w najbliższych kwartałach inflacja będzie się utrzymywała na wyższym od zakładanego poziomie. Będzie to wynikało głównie z presji wywoływanej wzrostem cen paliw oraz energii. Jednocześnie RPP spodziewa się, że presja ta będzie malała i inflacja w końcu zrówna się z przyjętym celem inflacyjnym.

Czego możemy spodziewać się na kolejnym posiedzeniu RPP, które odbędzie się na początku listopada? Nie wiadomo. Rada swoją decyzję uzależnia od oceny bieżących warunków, przy czym ma na uwadze nie tylko inflację, ale też dbanie o utrwalenie istniejącej koniunktury w polskiej gospodarce.

Dotychczasowa polityka RPP wzbudziła wiele kontrowersji i przysporzyła Radzie licznych wrogów, krytykujących ją za to, że nie jest w stanie utrzymać w ryzach inflacji. Stanisław Kluza, były szef Komisji Nadzoru Finansowego, wypowiadając się w programie “Rzecz o biznesie”, nie szczędził RPP słów krytyki. Przede wszystkim zarzucił jej, że nie wykonuje swojego podstawowego zadania, czyli dbania o wartość polskiego pieniądza. W ciągu ostatnich dwóch dekad średnioroczna inflacja nigdy nie przekroczyła progu 4,5%, a w tym roku może się zbliżyć do 5%. Szalejąca inflacja doprowadzi do nakręcenia spirali płacowej, to z kolei może dać skutek w postaci stagflacji, czyli połączeniu wysokiej inflacji z gospodarczym zastojem. Kluza zarzuca Radzie, że jedyną wyraźną postacią w jej składzie jest Adam Glapiński i de facto Rada nie istnieje.

Wielu krytyków uważa też, że RPP przegapiła moment, gdy był czas na stonowaną, łagodną reakcję. Skończy się to skokowym wzrostem stóp, co bardzo niekorzystnie odbije się na sytuacji kredytobiorców, a ostatecznie – na całej gospodarce.

Dodaj komentarz