Co prawda w wyniku pandemii wzrosty cen mieszkań znacznie wyhamowały, ale okazuje się, że aby kupić mieszkanie trzeba mieć dwa razy więcej własnych pieniędzy niż jeszcze rok temu. Winne tej sytuacji są większe wymagania banków przy kredycie hipotecznym, wciąż drogie lokale i rosnące koszty usług ekip wykończeniowych.

Bartosz Turek, analityk HRE Investment zbadał, że aby kupić na kredyt i wykończyć kawalerkę z rynku pierwotnego trzeba mieć teraz 90 tys. zł. To o połowę więcej niż jeszcze rok temu! Osoby, które mają w planach taki zakup są teraz w naprawdę nieciekawej sytuacji.

Banki wymagają więcej wkładu własnego

Jednym z sygnałów, które dowodziły temu, że koronawirus zaraził rynek kredytów hipotecznych, jest podniesienie wymagań banków odnośnie wkładu własnego potencjalnego kredytobiorcy. Jeszcze na początku roku większość instytucji finansowych udzielało kredytu mieszkaniowego na 90% LTV. Oznacza to, że trzeba było wnieść samemu tylko 10% wartości inwestycji.

Aktualnie banki starają się w dużej mierze ograniczyć ryzyko kredytowania, więc duża część z nich podniosła swoje wymagania do 20, a nawet 30% wartości nieruchomości. HRE Investment podaje, że aby skredytować kawalerkę w zeszłym roku wystarczyło mieć 24 tys. zł wkładu własnego, teraz trzeba zaoszczędzić już ok. 50 tys. zł.

Warto wiedzieć, że wartość oficjalnie podawana przez bank to granica minimalna. Im wyższe ryzyko udzielenia kredytu hipotecznego konkretnej osobie, tym więcej bank może wymagać. Kim są tacy ryzykowni kredytobiorcy? Zazwyczaj to osoby młode, posiadające krótki staż pracy albo zatrudnione na umowach cywilnoprawnych. Na gorsze warunki kredytu powinni przygotować się także ci, którzy mieli w przeszłości opóźnienia w spłacie kredytów albo aktualnie mają kilka zobowiązań do uregulowania.

Wzrost cen zahamował, ale nie na tyle, by mieszkania były tańsze

Pandemia sprawiła, że wzrosty na rynku mieszkań wyhamowały, ale w zeszłym roku podwyżki były tak duże, że wciąż nieruchomości są droższe niż rok temu.

Według danych Narodowego Banku Polskiego za używane mieszkanie trzeba zapłacić teraz 10% więcej niż rok wcześniej, a za takie z rynku pierwotnego o 7%.

Wykończenie mieszkania o kilkanaście procent droższe

To jednak nie koniec możliwych podwyżek, z którymi muszą liczyć się osoby zainteresowane kupnem mieszkania. W porównaniu do zeszłego roku ceny usług firm budowlanych, wykończeniowych czy remontowych wzrosły o kilkanaście procent. Jak wynika z danych portalu kalkulatorybudowlane.pl, wykończenie kawalerki z zastosowaniem relatywnie tanich materiałów i bez wliczania wydatków na meble, kosztuje teraz 35 tys. zł. Z kolei rok wcześniej trzeba było przygotować się na wydatek rzędu 30 tys. zł. Zmiana jest więc dotkliwa.

Pesymizmu dodaje fakt, że sytuacja na rynku pracy wciąż się nie ustabilizowała. Więcej osób jest zatrudnianych na umowy cywilnoprawne, a nie na etat. A wiele firm wciąż nie podniosło się po kryzysie. Dlatego osoby, których sytuacja finansowa nie jest stabilna, powinny zastanowić się nad przełożeniem swoich planów mieszkaniowych co najmniej o kilka miesięcy.

Dodaj komentarz